Na sesjach rady miejskiej na próżno szukać przedstawicieli zarządów osiedli

FOt
Z Arkadiuszem Chmielikiem, wiceprzewodniczącym Rady Miasta Przasnysz rozmawiamy o przebudowie chodnika na ul. Baranowskiej w Przasnyszu,  studium uwarunkowań i  kierunków zagospodarowania przestrzennego naszego miasta oraz roli przewodniczących zarządów przasnyskich osiedli.
– Na ostatniej sesji rady miasta rozwinęła się dyskusja na temat przebudowy chodnika przy ul. Baranowskiej w Przasnyszu. W jej ramach wycięto stojące tam drzewa, a nowych nie posadzono, co Pan sądzi o tej inwestycji?
– Jestem pragmatykiem i uważam, że skoro Burmistrz wydał zgodę na wycinkę tych drzew, to zapewne były do tego wskazania. Musimy sobie jasno powiedzieć, drzewa czasami obumierają i stwarzają zagrożenie. Osobiście żal mi każdego ściętego drzewa, a że najbardziej relaksuję się na łonie natury, to zwyczajnie też jest mi przykro. Ufam natomiast, że pojawią się tam nowe nasadzenia i będzie ładniej.
W mediach, także społecznościowych mogliśmy przeczytać wiele emocjonalnych, ocierających o histerię wpisów, odnoszę wrażenie, że kilka osób wykorzystuje każdą nadarzającą się okazję do politycznych rozgrywek i rozliczeń z przeszłością. Taki lokalny hejt mnie irytuje, bo manipuluje się mieszkańcami żonglując chwytliwymi i populistycznymi hasłami. Dobrze, że wielu potrafi osobiście i właściwie ocenić sytuację.
Samą inwestycję oceniam bardzo pozytywnie, ponieważ dotychczas straszący wyglądem i grożący potknięciem ciąg pieszy (celowo unikam słowa „chodnik”) zmienił się na niemal idealnie płaską nawierzchnię. Obecne władze powiatu zrobiły tam w końcu coś, czego nie udało się zrobić przez wiele poprzednich lat.
– Jako radni podjęliście uchwałę w sprawie przystąpienia do sporządzania studium uwarunkowań i  kierunków zagospodarowania przestrzennego Przasnysza, czym zaskoczycie naszych mieszkańców?
– Zgadza się, na wniosek pana Burmistrza przyjęliśmy stosowną uchwałę. Świat prze do przodu, zmienia się wiele rzeczy, także w przestrzeni miejskiej i komforcie życia naszych mieszkańców. Co kilka lat wypada owe zmiany i potrzeby mieszkańców uwzględnić pod eksperckim okiem architektów i urbanistów. I taki właśnie moment przyszedł.
Czy jako radni możemy mieszkańców czymś zaskoczyć? Chyba nie, ponieważ Rada rozpatruje wnioski głównie samych mieszkańców i podmiotów funkcjonujących w mieście. Każdy wniosek jest indywidualnie głosowany, jeśli jest zasadny, to znajduje akceptację radnych.
Osobiście widzę absolutną potrzebę dla Przasnysza w zakresie terenów pod działalność gospodarczą, organizacji komunikacji w mieście, rekreacji i dostosowania do planów budowy kolei.
– Wielokrotnie apelował Pan o akcje edukacyjne dotyczące segregacji śmieci zwłaszcza na terenie przasnyskich osiedli, jak obecnie wygada sytuacja z segregacją z Pańskiej perspektywy jako mieszkańca bloków?
– Cóż, zastała nas nowa rzeczywistość i z perspektywy mieszkańca bloku zauważam, że w tym zakresie wiele jeszcze nam brakuje. Staramy się, segregujemy, ale po zawartości kontenerów widzę, że nie wszyscy przestrzegają zasad segregacji (jako przykład podam, że ostatnio w koszu pod blokiem znajdowały się torby słoików szklanych, zawekowanych i pełnych ogórków. Przed wyrzuceniem powinniśmy zawartość opróżnić, nakrętki wyrzucić gdzie indziej, a w kontenerze na szkło umieścić tylko słoiki).Urząd Miasta podejmuje akcje informacyjne. Musi to być proces ciągły. Nie da się wdrożyć i zakorzenić zasad segregacji poprzez jednorazową akcję. To musi być skoordynowana i wielokierunkowa akcja począwszy od najmłodszych uczniów, po seniorów, ulotki, ale także interaktywne konkursy, akcje społeczne.
Bardzo podobała mi się inicjatywa (oddolna) najmłodszych uczniów ze Szkoły Podstawowej nr 3, którzy pod opieką pani Sylwii (prywatnie żony Pana Burmistrza) na trawniku nieopodal szkoły umieścili własnoręcznie wykonane rysunki ogólnie mówiące o ochronie przyrody. Duch w najmłodszym narodzie istnieje, warto wykorzystać tę moc w zakresie gospodarki odpadami.
– Nadal obradujecie  w niepełnym składzie, a wybory uzupełniające do rady Miasta są przekładane. Kto pańskim zdaniem z czwórki kandydatów ma największe szanse zostać nowy radny obecnej kadencji?
– Każdego z kandydatów znam osobiście bardzo dobrze. Elżbieta Lompert, to radna poprzedniej kadencji, znam ją, jako stanowczą osobę, która nigdy nie bała się nawet najtrudniejszych tematów i była głosem mieszkańców. Nie siedziała cicho. Zawsze walczyła o bezpieczeństwo, patrole, tereny zielone, sprawy seniorów, ale także młodych. Jarek, to mój kolega ze szkoły podstawowej. Z Arkiem i Darkiem kiedyś społecznie i politycznie działaliśmy razem w Przasnyszu.
W mojej ocenie, ale z szacunkiem i sympatią do innych kandydatów, największe szanse ma Elżbieta Lompert.
– Na jednej z sesji, poruszył Pan kwestię przewodniczących Zarządów Osiedli w Przasnyszu, a mianowicie mówił Pan o ich nieobecności na sesjach rady miejskiej, czy mimo pandemii sytuacja się zmieniła i czy przewodniczący stali się aktywniejsi?
– Dużo już na ten temat mówiłem i nic się w tym zakresie nie zmieniło. Na sesjach rady miejskiej na próżno szukać przedstawicieli zarządów osiedli. Kontakt (jak zauważyłem) istnieje jedynie na stopie koleżeńskiej i tylko na potrzeby danej chwili (tak, jak ostatnie pismo przedstawione na sesji złożone w dniu sesji o treści znanej tylko jednemu radnemu). A przecież właściwym forum do dyskusji i przedstawiania spraw osiedli są komisje i sesje rady miejskiej. Podtrzymuję swoją diagnozę, że kilka lat temu osiedla straciły swój głos w miejskim samorządzie.
– Dziękuję za rozmowę
– Dziękuję również
Rozmawiał: WSZ

Zapisz się na darmową prenumeratę Kuriera Przasnyskiego!

×