piątek, 8 grudnia, 2023
AktualnościAktualności z Gmin

Samotna 12-dniowa wyprawa rowerowa

O swojej 12-dniowej wyprawie rowerowej Czytelnikom „Kuriera Przasnyskiego” opowiada Jan Chmielewski. Nasz rozmówca przejechał samotnie ponad 1000 kilometrów. Mimo iż podróż była wyczerpująca, przasnyszanin planuje już kolejną wyjazd jednośladem.

O wschodnim szlaku rowerowym Green Velo dowiedziałem się jesienią 2020 roku i przez całą zimę oglądałem na YouTube filmiki uczestników tego szlaku. Im bliżej wiosny tym bardziej byłem pewien, że pojadę tym szlakiem. Oczywiście niecałym (całkowita długość szlaku Green Velo to ponad 2000 km, a z tzw. łącznikami to grubo ponad 2000 km). Szlak łączy się w wielu miejscach z innymi szlakami turystycznymi. Ten jednolicie oznakowany szlak biegnie z północy na południe (lub odwrotnie) przez 5 województw: warmińsko-mazurskie – 420 km, podlaskie – 602 km, lubelskie – 420 km, podkarpackie – 428 km i świętokrzyskie – 190 km. Ja wybrałem część północną szlaku, od podlaskiego do warmińsko-mazurskiego. Wzdłuż całego szlaku znajdują się Miejsca Obsługi Rowerzystów (MOR) z wiatami, stołami, stojakami na rowery, toaletami. Na całej trasie mnóstwo pól namiotowych, miejsc noclegowych w agroturystyce i hoteli, choć rozłożonych nie równomiernie a czasami przez długie kilometry nie ma noclegów ani sklepów. Większość uczestników szlaku dojeżdża na miejsce startu pociągiem lub samochodem, ja postanowiłem wyjechać z domu, z Przasnysza rowerem i wrócić do domu rowerem. Choć szlak zakończyłem w Elblągu to do Przasnysza dojechałem z Elbląga, przedłużając w ten sposób swoją wyprawę. Wyruszyłem na Ostrołękę i Łomżę, stąd zaczyna się jedna z odnóg szlaku i w Strękowej Górze pod Wizną łączy się z głównym szlakiem Green Velo. Od razu wjeżdżam do największego w Polsce Parku Narodowego, a mianowicie Biebrzańskiego Parku Narodowego i Carską Drogą docieram do Twierdzy Osowiec. Jej historia jest bardzo ciekawa i długa. W miasteczku Goniądz kąpię się pierwszy raz w Biebrzy, w czyściutkiej i cieplutkiej wodzie pełnej ryb. Wcześniej w Parku Krajobrazowym Dolnej Narwi podziwiałem pierwszą z napotkanych, wielkich rzek Podlasia – Narew. Na Biebrzy spotykam się z rodzinami płynącymi jej wolnym nurtem tratwami, na których stoją domki. Piękna podróż. Przez urocze Białobrzegi (dobrze zachowany, stary młyn wodny) docieram do Augustowa. To już kraina baśni: jeziora Białe, Sajno, Studzieniczne, no i Necko z „Albatrosem” i Beatą. Poprzez Puszczę Augustowską dojeżdżam do Wigierskiego Parku Narodowego z jeziorem Wigry i klasztorem pokamedulskim. Są Suwałki z pięknymi ścieżkami rowerowymi i Suwalski Park Krajobrazowy (byłem w jego siedzibie w Turtulu). Spałem nad piękną rzeką Czarna Hańcza i kąpałem się w jej czystych wodach. Na Suwalszczyźnie zmagałem się z wysokimi podjazdami i stromymi zjazdami. Odwiedziłem kilka gór i głazowisk. Dotarłem nad jezioro Hańcza, najgłębsze jezioro w Polsce (108,5 m) z czystymi, dobrze natlenionymi wodami. W miejscowości letniskowej Stara Hańcz długo kąpałem się w tym cudownym jeziorze. Zanim dotarłem do Wiżajn i trójstyku granic „Wisztyniec” w Bolciach zwiedziłem wiele ciekawych miejsc. W Bolciach spotykają się granice trzech państw: Polski, Rosji i Litwy. Stoi tam granitowy słup ze złotymi herbami tych państw. Do tego momentu pokonałem już dwa tzw. Królestwa rowerowe na terenie Podlasia i dalej wjeżdżam do województwa warmińsko-mazurskiego, do pierwszego „królestwa rowerowego” w tym województwie – „Północne Mazury”. Jadę do Puszczy Rominckiej (jej historia długa i ciekawa), do najwyższych w Polsce mostów kolejowych w Stańczykach i do pięknego, uzdrowiska tuż przy granicy z Rosją – Gołdap. Jadę znowu trasą gdzie suma podjazdów i zjazdów wynosi ponad kilometr co daje nieźle popalić. Jadę przez tzw. Mazury Garbate. Dawnym torowiskiem przez Banie Mazurskie zamieszkałe głównie przez przesiedlonych tutaj Ukraińców podczas akcji „Wisła” i docieram do Węgorzewa. Miasto wyspecjalizowane dla turystów rowerowych. Dalej jadę do Srokowa i nie ciekawych Bartoszyc. Dojeżdżam do ładnego Lidzbarka Warmińskiego (nocleg w tym mieście w hotelu 50 m od zamku) dawnej stolicy Warmii. Piękne stare miasto, majestatyczny zamek biskupi, ciekawe kościoły i cerkwie oraz oranżeria Ignacego Krasickiego z pięknym ogrodem. Dalej jadę przez Górowo Iłowieckie i Pieniężno do Braniewa, to już jest królestwo rowerowe „Nad Zalewem Wiślanym”. Nowa Pasłęka, najdalej wysunięty port polski na wschód, Frombork – miasto harcerzy i Kopernika, Tolkmicko – urocze miasteczko z portem. Pierwsza moja kąpiel w Zalewie Wiślanym (woda była wyjątkowo słona). Noc nad zalewem na ładnym polu namiotowym. I Elbląg ! Finał mojego Green Velo! Ale aby dotrzeć do Elbląga szlak prowadzi nie prostą drogą ale o wiele dłuższą, przez Wysoczyznę Elbląską, dobrze dające się we znaki rowerzystom pagórki. Zwiedziłem piękną, elbląską starówkę i skierowałem się na Ostródę wzdłuż szlaku rowerowego „kanał elbląsko-ostródzki”. Zwiedziłem Ostródę i dotarłem do sławnych Starych Jabłonek pod Ostródą. Po deszczowej nocy na polu namiotowym ruszyłem okrężną, bardzo trudną drogą do Olsztynka a stamtąd na Szczytno, Jedwabno, Wielbark, Chorzele, do domu. Ostatni dzień wyprawy był najdłuższą trasą (197 km) miałem w planie jeszcze jeden biwak gdzieś w okolicach Olsztynka, ale burze, deszcze, mokry namiot i śpiwór zadecydowały o ciągłej jeździe do Przasnysza. Było różnie i ze szlakiem i na szlaku ale podsumowując: pięknie! To szlak dla miłośników historii (I i II wojna światowa, czasy pruskie i krzyżackie) miłośników architektury, ale szczególnie dla tych, którzy kochają przyrodę i jej wszystkie uroki. Już myślę o następnej wyprawie rowerowej. Przejechałem 987 km, choć w dni burzowe i deszczowe licznik nie rzadko zawodził. Na pewno tysiąc kilometrów zrobiłem ale nie kilometry ważne, ważna przygoda!

Jan Chmielewski (Samotny Wilk)
Fot. Nadesłane Jan Chmielewski