Bardzo lubię tłumaczyć piosenki i wiersze

fot
Z Szymonem Żmiejewskim  laureatem stypendium za wybitne osiągnięcia dla najbardziej uzdolnionych studentów pochodzących z terenu powiatu przasnyskiego  rozmawiamy o muzyce i  tłumaczeniu różnych tekstów, a także o językach obcych. Nasza rozmówca opowiada nam także o swoich sukcesach, planach oraz marzeniach.
– Na początku oczywiście gratulacje za otrzymane stypendium. Na co zostanie ono przeznaczone?
– Pięknie dziękuję. Stypendium przeznaczę na lekcje śpiewu oraz produkcji muzycznej. Śpiewu uczy mnie Tadeusz Konador nazywany człowiekiem-uchem. To trener wokalny wielu polskich gwiazd, najbardziej znany chyba ze współpracy z Maanamem. Produkcji i realizacji dźwięku uczę się u Kuby Korzeniowskiego z Zamiostudio. Kuba gra w kilku zespołach, między innymi Tentent i Zwidy, a także współpracuje z wieloma zespołami ze stołecznej sceny alternatywnej.
– Mógłbyś przybliżyć Czytelnikom „Kuriera Przasnyskiego” czym się zajmujesz na co dzień?
– Gdy nie zajmuję się muzyką, czas wypełnia mi głównie praca jako tłumacz. Moją dziedziną są akademickie teksty naukowe. Jest to praca zgodna z moim wykształceniem, ponieważ studiuję lingwistykę stosowaną. Kierunek ten przygotowuje do zawodów tłumacza i nauczyciela.
– Odnosisz sukcesy w międzynarodowych konkursach literackich przekładu z języków obcych, jak to wygląda w praktyce?
– Bardzo lubię tłumaczyć przede wszystkim piosenki, ale też wiersze. Sympatia do literatury to oczywiście jeden z powodów, dla których to robię, ale muszę przyznać, że zawsze traktowałem tę dziedzinę przekładu jako łamigłówkę. Jedni lubią rozwiązywać krzyżówki, sudoku lub układać kostkę Rubika – ja lubię mierzyć się z granicami formy w poezji i piosence. Szanuję pewne ograniczenia. One są siłą napędową kreatywności, którą uważam za wartość nadrzędną w życiu. Jeśli chodzi o konkursy przekładu, moim pierwszym osiągnięciem na tym polu było tłumaczenie „Historii jednej znajomości” Czerwonych Gitar. Przyznano mi za nie II miejsce w konkursie przekładu polskich piosenek na angielski. A w zeszłym roku znienacka pojawiła się informacja o konkursie na przekład literacki organizowanym przez Uniwersytet Łobaczewskiego w Niżnym Nowogrodzie. Zadanie było trudne, bo były to wiersze Borysa Pasternaka i Mirona Białoszewskiego. Zwłaszcza ten drugi przysporzył mi sporo frajdy, ale i kłopotu. Na szczęście lubię akurat takie kłopoty. Za Białoszewskiego przyznano mi I miejsce, za Pasternaka – III.
– Łatwej jest przetłumaczyć pismo, artykuł prasowy czy wiersz lub prozę?
– Wbrew pozorom, tłumaczenie wszelkiej maści materii biurokratycznej nie jest najtrudniejsze (pod warunkiem, że ma się doświadczenie i wie się, gdzie szukać gotowych rozwiązań). Najczęściej takie teksty są pełne powtarzalnych fraz. Artykuły prasowe po części też, każdy gatunek ma swoje wymogi formalne i w związku z tym – schematy. Piosenki także. Najmniej jest ich w nowoczesnej poezji. Dlatego też jest to najciekawsze zajęcie, a przy tym z korzyścią dla świata i samego tłumacza. Prozę do niedawna lekceważyłem – myślałem, że jest może odrobinę trudniejsza niż tekst z bloga. Ale po prostu zbyt konserwatywnie patrzyłem na literaturę. Niedawno na zajęciach poznałem autorów, którzy obalili we mnie mit o prostocie prozy na dobre. Mówię tu na przykład o Amy Lowell czy Pameli Lydon Travers i jej opowieściach o Mary Poppins dla dzieci. Pod pewnymi względami było mi tu ciężej niż z Białoszewskim.
– Jaki język według Ciebie jest najtrudniejszy, a jaki najłatwiejszy pod względem przyswajania go przez człowieka?
– Myślę, że w tej chwili najprostszy do przyswojenia jest angielski, bo jest wszechobecny. Jeśli mówić o bardziej niecodziennych językach to myślę, że dla człowieka o europocentrycznej mentalności wyzwaniem będą języki indiańskie, afrykańskie czy azjatyckie. Dla mnie kosmicznym pomysłem jest to, że znak, którym zapisujemy język może być czymś innym niż literą (jak w chińskim).
– Jak według Ciebie prezentują się młodzi ludzie, jeśli chodzi o znajomość języków obcych?
– Naprawdę nie jest źle, jeśli chodzi o angielski. Inne języki wypadają gorzej, ale to dlatego właśnie, że angielski jest tak wszechobecny. Po co mówić z Niemcem po niemiecku lub Rosjaninem po rosyjsku, jeśli oboje znamy angielski? To praktyczniejsze, choć ja czuję się bardzo nieswojo rozmawiając z innymi słowiańskimi narodami po angielsku. Chyba mam w sobie jakieś echo panslawizmu.
– Udzielasz się również muzycznie, od kiedy interesujesz się muzyką?
– Od małego. Rodzice kupili mi pierwszy keyboard, wujek pierwszą gitarę. Pierwsze kroki stawiałem w Przasnyskim MDK i emkastudio pod okiem panów Zbigniewa Olszaka i Marka Karolskiego. Potem eksplorowałem muzykę na własną rękę. Zmieniały się inspiracje i ludzie, z którymi grałem. A teraz jestem tu. Mam dwa zespoły, Carol Markovsky i Simon & Simon, kilka nagranych płyt, wiele utworów do dopracowania i odkrycia. Ale to nawet nie jest połowa drogi. Wierzę, że muzyka zostanie ze mną na zawsze. W pewnym momencie oprócz muzyki do gry weszły także techniczne aspekty tej pasji: jak kształtować brzmienie, jak aranżować, jakich narzędzi należy używać na estradzie i w studio. To oddzielny kosmos, który teraz pomaga mi odkryć między innymi wspomniany już Kuba Korzeniowski.
– Czy masz sukcesy związane z tą dziedziną?
– Najbardziej wartościowe było spotkanie po drodze wielu „starych wyjadaczy” jak na przykład Szymona Wydry czy zespołu Kobranocka. Osiągnięciem z pewnością można nazwać wydanie kilku płyt z zespołem Carol Markovsky oraz samemu. Graliśmy na świetnych festiwalach otrzymując potem feedback od dziennikarzy muzycznych, managerów. Zrealizowaliśmy kilka nagrań audiowizualnych w studio i na scenie. Odbyliśmy małą trasę koncertową w kilku polskich miastach z innymi fajnymi kapelami. Te wszystkie doświadczenia są bezcenne. Wierzę, że największe sukcesy są jeszcze przed nami. Do usłyszenia w radiu, do zobaczenia w telewizji!
– Jakie są Twoje plany na przyszłość?
– Razem z chłopakami planujemy wydać bardzo konkretną płytę. Budujemy solidne zaplecze z ludzi, którzy nam w tym pomagają. Lubię mówić, że teraz się zbroimy. Myślę, że jest na co czekać. Chcę związać swoje życie z estradą. Gdy skończę studia lingwistyczne, planuję dokształcić się w szkole muzycznej.
– Jak na Twoje zajęcie wpłynęła pandemia koronawirusa?
– Na początku było mniej występów, ale teraz sytuacja jest w porządku. Gdy wszyscy siedzieliśmy jeszcze w domach, udało mi się skomponować i nagrać własną płytę.
– Czy masz swojego idola?
– Muzycznie – Paul McCartney, Paul Simon, Bob Dylan. Życiowo – każdy, kto zgodnie ze swoim powołaniem wytrwale robi w życiu swoje i się rozwija.
– Twoje hobby to …?
– Ostatnio to eksplorowanie starych syntezatorów. Kupiłem jakiś czas temu dwa relikty lat 1980. Jeden pomógł mi wyremontować tata. Nauczył mnie przy okazji lutowania. A mój ostatni zakup to radziecka Elektronika EM25, która co prawda działała, ale w domu nagle przestała. Nie mogłem więc się nią długo nacieszyć. Niestety, nie byłem w stanie powiedzieć co jej dolega, dlatego oddałem instrument do specjalisty. W mojej kolekcji znalazły się też sześćdziesięcioletnie organy tranzystorowe Philicorda. Tata również tutaj pomógł mi doprowadzić instrument do ładu i dzięki jego zabiegom zaniedbana drewniana obudowa wygląda jak nowa. Są gotowe na scenę – wyglądają i brzmią powalająco.
– Jak spędzasz wolny czas?
– Ostatnio nie mam go zbyt wiele, ale gdy dopadnie mnie taki dzień, że wszystko mam pod kontrolą i żadna sprawa mnie nie pogania, lubię oglądać głupoty w Internecie lub w telewizji. Cieszę się, że istnieją głupie, niewymagające komedie albo programy paradokumentalne, tak zwane „odmóżdżacze”. Niektórzy zmęczeni ludzie lubią odpoczywać właśnie w taki sposób. Ja do nich należę. A no tak – i czasem piszę piosenki!
– Marzenie noworoczne Szymona Żmijewskiego to …?
– Tworzyć takie rzeczy, żeby pozytywnie zaskoczyć także samego siebie. I zdobywać nowe przydatne umiejętności.
– Dziękuję za rozmowę
– Dziękuję
Rozmawiał: WS

Zapisz się na darmową prenumeratę Kuriera Przasnyskiego!

Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

×