„Jednorożec robi co może” na 16. Półmaratonie Warszawskim

n
W niedzielę, 27 marca odbył się 16. Półmaraton Warszawski. Wzięli w nim udział zawodnicy z ekipy „Jednorożec robi co może”.

Trójka Jednorożców wystartowała o 9.00 na zawodach w stolicy. Nie straszna im była nocna zmiana godziny, lodowaty wiatr od Wisły i zaledwie 3 stopnie na plusie, gdy startowali. Strach się było rozebrać. Ale co zrobić, gdy w planie do przebiegnięcia jest 21,097 km. Za to słońce dopisało i momentami fajnie przygrzewało po trasie.
Trasa prowadziła ulicami miasta, więc mieliśmy po drodze: plac Wilsona, Cytadelę, Most Gdański, Stadion Narodowy, ZOO, most Świętokrzyski, Stadion Legii i Ujazdów a na końcówce tunel Wisłostrady i Zamek Królewski – niektórzy z biegaczy przystawali i robili zdjęcia.

A my gnaliśmy do przodu i tak pierwszy z naszych dotarł do mety niezawodny Robert Klimczak w czasie 1:41:00. Tak wspomina bieg
– Trasa była I w górę i w dół, a od 17 km pod wiatr. Moje kopytko rozbolało mnie na 15km starałem się jak mogłem najlepiej i zrobiłem co mogłem ,mimo przeciwności udało się wykopytkować czas 1:41. Ogólnie zadowolony , zapoznałem się z trasą w następnym roku będzie lepiej. Dziękuję kolegom po fachu że Starglass Ostrołęka, którzy bardzo pomogli na trasie – mówi Robert Klimczak.

 

Drugim zawodnikiem na mecie był waleczny Robert Sadowski, który wykręcił nową życiówkę i zjawił się na mecie z czasem 1:47:28. To poprawa o 5 minut. Oddajmy głos Robertowi:
– Jeśli chodzi o wrażenia z biegu…jestem bardzo zadowolony życiówka poprawiona i to znacznie . Biegło mi się dobrze, żadnych dolegliwości. Fajny doping na trasie, pogoda idealna towarzystwo również – mówi Robert Sadowski.

Trzecią naszą zawodniczką, która dotarła do mety z czasem 2:16:12 była Gosia Makowska. To jej pierwszy półmaraton i choć było momentami ciężko, dała radę i zrobiła co mogła, żeby wykręcić jak najlepszy wynik.
– Nastawiałam się na czas ok. 2:30:00. Pobiegłam dużo lepiej. Popłakałam się na mecie z emocji. Jestem pod ogromnym wrażeniem organizacji imprezy. Cudownie było obserwować morze ludzi robiących to samo co Ty. Zdawało się że cały świat biegnie. Doping kibiców był niesamowity: dzwonki, bębenki, trąbki, orkiestra, cheerleaderki, a nawet mini koncerty i ludzie z transparentami. Mimo, że po 15 km męczyła mnie kolka, nie poddałam się i biegłam do końca. Jestem z siebie mega dumna. Pokonałam kolejną barierę, która kiedyś wydawała mi się nie do przekroczenia. A skoro ja mogę, to Ty też – mówi Gosia Makowska.

My też jesteśmy dumni z naszych Jednorożców. Cieszymy się z waszych wyników. I dopingujemy w kolejnych osiągnięciach.

IP, JRCM, Fot. JRCM

 

Zapisz się na darmową prenumeratę Kuriera Przasnyskiego!