Moim największym zainteresowaniem jest… straż pożarna!

KOLWICZ
Krzysztof Kolwicz jest prezesem KSRG OSP Chorzele, a jego największym zainteresowaniem jest właśnie straż pożarna. Jednak dział również jak Radny Rady Miasta i Gminy Chorzele. Choć jest radnym pierwszą kadencję to ma swoim koncie kilka sukcesów m.in. pozyskanie samochodu bojowego dla chorzelskiej jednostki OSP. O tym i o wielu innych sprawach rozmawiamy właśnie z Krzysztofem Kolwiczem.

– Od kiedy jest pan radnym Miasta i Gminy Chorzele?
– To moja pierwsza kadencja. Zatem rozpocząłem pracę w samorządzie dopiero od 2018 roku. Wcześniej nie myślałem, aby próbować swoich sił w takiej działalności. Nie znaczy to, że nie pracuję na rzecz lokalnej społeczności. Od wielu lat działam w miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej. Od 2015 roku jestem jej prezesem.

– Dlaczego się Pan zadecydował działać w samorządzie?
– Wystartowałem w ramach szerszej grupy kandydatów zgłoszonych z ramienia Prawa i Sprawiedliwości. Uważałem wtedy – i zresztą uważam tak do dziś – że w Radzie Miejskiej potrzebna była świeża krew. To naturalne, że musi następować wymiana w takich gremiach. Udało mi się też wyprzedzić w wyborach osobę, która wcześniej czterokrotnie zasiadała w radzie. Wskazuje to więc na to, że ludzie mi zaufali i także uznali, że na tym stanowisku potrzeba zmian.

– Może Pan wskazać jakieś swoje osiągnięcia na tym polu?
– Jestem młodym radnym, więc trudno mówić tu o jakichś szczególnych osiągnięciach. Ale niewątpliwie mandat radnego sprzyjał temu, byśmy jako miasto odnieśli sukces na polu bliskim mojemu sercu. Dwa lata temu udało mi się, jako prezesowi chorzelskiej OSP, pozyskać samochód bojowy dla naszej jednostki. W dużej mierze zawdzięczam to współpracy samorządowej ze starostwem powiatowym i starostą Krzysztofem Bieńkowskim. Dzięki temu kasa miejska zaoszczędziła kilkaset tysięcy złotych! Nie trzeba było żadnych interwencji ze strony burmistrza czy urzędu, bo to wziąłem na swoje barki. A dość powiedzieć, że zakup takiego samochodu, nawet używanego, to wydatek rzędu 500-600 tysięcy złotych. Można więc powiedzieć, że wyręczyłem w tym władze gminne. Samochód z powodzeniem służy strażakom, ale przede wszystkim samym mieszkańcom, którzy dzięki temu mogą czuć się bezpieczniej.

– Największa bolączka Miasta i Gminy Chorzele to…?
– Jesteśmy największą gminą pod względem powierzchni w regionie. To ma swoje minusy. Samorząd musi zapewnić najróżniejsze potrzeby, a przestrzeń sprawia, że są to bardzo drogie inwestycje. Drogi, wodociągi, oświetlenie… Wiele razy słyszę od mieszkańców z różnych stron, że tu by się przydała droga, tu lampa, a tu nitka wodociągowa. Często jako radni słyszymy o takich prośbach, które ludzie przesyłają do komisji skarg, wniosków i petycji. Wszystkim nie pomożemy naraz, ale skala tych potrzeb znacząco przerasta możliwości ich zaspokojenia. Przykładowo: nasi koledzy z Rady, którzy reprezentują tereny Krukowa czy Rzodkiewnicy, od lat nie mogą się doprosić poprawy jakości wody z wodociągów. A woda to potrzeba najpilniejsza. I to jest coś, co niewątpliwie jest bolączką – bolączką zwykłych mieszkańców gminy.

– Największe atuty Miasta i Gminy Chorzele…?
– Tych na pewno jest kilka. Mamy dobre położenie, przy drodze krajowej prowadzącej na Mazury. To można byłoby wykorzystać w sezonie, kiedy tysiące turystów jeździ tędy nad jeziora. Mamy czyste powietrze. Przepiękną rzekę Omulew, która nadal nie jest turystycznie wykorzystana. Naprawdę aktywnych mieszkańców, którzy potrafią sami, bez niczyjej potrzeby, zorganizować się w realizacji swoich potrzeb. Brakuje im tylko nieco większej swobody w działaniach. Przykładem jest choćby fundusz sołecki. Jako radni chcemy, by to mieszkańcy każdego sołectwa sami o tym decydowali. By sami wskazali, na co wydać środki przeznaczone dla nich z budżetu gminy. Dlatego w tym roku uchwaliliśmy ten fundusz, mimo wyraźnego sprzeciwu Urzędu i burmistrza. A wierzę, że to sami mieszkańcy najlepiej będą wiedzieć, jak wydać choćby część środków przeznaczonych na ich sołectwa. Uwierzmy w ludzi i ich samorządność. Bo to jest nasz wielki atut!

– Jest Pan strażakiem ratownikiem. Czy pamięta Pan jakąś akcję, która szczególnie utkwiła Panu w pamięci?
– Nasza jednostka jest największą w gminie Chorzele i jedną z największych w powiecie. Rokrocznie notujemy niemal 100 interwencji, co jak na straż ochotniczą jest ogromnym wynikiem. Trudno jest spamiętać wszystkie akcje, przy których byłem. Ale zdarzyło mi się widzieć katastrofalne pożary, bardzo groźne wypadki samochodowe czy poszukiwanie osób zaginionych, które niestety kończyły się tragicznie. Natomiast jako strażacy bywamy wzywani do najróżniejszych działań. Tak jak choćby zimą tego roku, by ratować… łabędzie przymarzające do lodu na chorzelskim zalewie. Jak więc widać, strażak musi być specjalistą od wszystkiego.

– Jakie cechy według Pana powinna mieć osoba, która chce zostać strażakiem?
– Jest ich kilka, ale też pamiętajmy, że OSP to nie jest brygada antyterrorystyczna. Oczywiście: trzeba cieszyć się dobrym zdrowiem, mieć trochę krzepy, żeby móc dźwignąć osprzęt strażacki. Ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze to mieć serce do pracy społecznej. Bo tu najbardziej potrzebny jest zapał. Strażak ochotnik nie zarabia. My, w chorzelskiej straży, regularnie zrzekamy się nawet ekwiwalentu za udział w akcjach ratowniczych. Robimy to w stu procentach społecznie. Kto tego nie czuje i nie rozumie, lepiej niech nie próbuje zapisywać się do straży. Tu potrzeba serca, a nie wypinania tylko piersi po ordery.

– Jest Pan prezesem KSRG OSP Chorzele. Jak miewa się chorzelska jednostka OSP i jej druhowie?
Trochę już o naszej straży opowiedziałem. Ale warto też dodać, że OSP Chorzele to jedna z najstarszych jednostek w całym powiecie. Starsza w zasadzie jest tylko OSP Przasnysz, ale obecnie ta jednostka nie prowadzi działań ratowniczych. A zatem można powiedzieć, że jesteśmy najstarszą strażą w powiecie przasnyskim, która czynnie uczestnicy w akcjach. I to jak uczestniczy! Co roku jesteśmy w pierwszej trójce najbardziej aktywnych jednostek z regionu. Należymy do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego, czasami uczestniczymy w akcjach poza granicami naszego powiatu. Pod koniec 2019 roku zapracowaliśmy na nowy wóz bojowy MAN, który wcześniej był używany w jednostce PSP w Przasnyszu. Rok później pozyskaliśmy 70 tysięcy dotacji na nowy remont garażu. I to nie z budżetu gminnego, ale zewnątrz! Bardzo dużo rzeczy robimy samodzielnie, bo jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Szkoda tylko, że mamy tak mało miejsca na placu manewrowym, gdyż kilka lat temu gmina uszczupliła zajmowany przez nas plac. Ale radzimy sobie, bo to kochamy i chcemy działać dla ludzi.

– Pańskie zainteresowania i hobby to…?
– Moim największym zainteresowaniem jest… straż pożarna! Naprawdę. Często po godzinach, kiedy mam trochę wolnego, idę do jednostki. Sprawdzamy z druhami sprzęt bojowy, zastanawiamy się, co i jak usprawnić w naszym działaniu. Nasza straż bardzo angażuje się też w akcje charytatywne. Druhowie z OSP Chorzele włożyli dużo serca w pomoc dla chorej Lenki Mazur. Obecnie jesteśmy zaangażowani w pomoc dla Agnieszki Sieruty, mieszkanki Chorzel, którą wspieramy m.in. przez zbiórkę puszek czy nakrętek. Ale czy dla prezesa OSP może być jakieś życie pozastrażackie?

-Dziękuję za rozmowę
– Dziękuję również

Rozmawiał: WS, Fot. Nadesłane

Zapisz się na darmową prenumeratę Kuriera Przasnyskiego!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zaloguj się

Zarejestruj się

Reset hasła

Wpisz nazwę użytkownika lub adres e-mail, a otrzymasz e-mail z odnośnikiem do ustawienia nowego hasła.

×