W Obozie KL Soldau ginęli przasnyscy pasjonaci


Z Piotrem Kaszubowskim, doktorem nauk humanistycznych w zakresie historii, etnografem, regionalistą, publicystą i prezesem Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Przasnyskiej rozmawiamy o działalności stowarzyszenia. Poruszamy sprawy związane z historią naszego regionu, przasnyskim życiem literackim i Obozie Zagłady KL Soldau.
– Od 2011 roku jest Pan prezesem Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Przasnyskiej, proszę przybliżyć czym dokładnie zajmuje się ta organizacja?
– Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Przasnyskiej jest stowarzyszeniem, które w bieżącym roku obchodzi swoje 55-lecie. Do celów statutowych organizacji należy pobudzanie szerokiej inicjatywy społecznej służącej rozwojowi Ziemi Przasnyskiej, aktywne uczestnictwo w gospodarczym, społecznym, kulturalnym, oświatowym i wydawniczym działaniu na rzecz Przasnysza i okolic, poznawanie przeszłości historycznej Ziemi Przasnyskiej, popularyzacja wiedzy o tych terenach i pielęgnowanie ich wartościowych tradycji. Jako prezes kontynuuję pracę moich poprzedników: Włodzimierza Rykowskiego, Mariusza Bondarczuka i dr. Waldemara Krzyżewskiego, starając się dodawać nowe formy aktywności. TPZP organizuje konkursy literackie, koncerty i spektakle, konferencje i spotkania naukowe, uroczystości patriotyczne, inscenizacje historyczne, wydaje „Rocznik Przasnyski” i inne wartościowe publikacje, jak np. praca doktorska Andrzeja Białego. W ramach stowarzyszenia działa Grupa Rekonstrukcji Historycznej 14 Pułku Strzelców Syberyjskich, Uniwersytet Trzeciego Wieku, Środowisko Warszawskie, Koło Naukowe i kilka klubów literackich.


– Jako regionalista i historyk na pewno zna Pan ciekawostki historyczne naszego regionu, proszę podzielić się kilkoma najbardziej istotnymi według Pana?
– Bardzo trudno wybrać kilka ciekawostek, nawet na potrzeby wywiadu. Jest ich tak wiele! Będę je odkrywał dla szerszego kręgu odbiorców na stronie internetowej „Przasnysz – bohaterom Niepodległości”, którą prowadzę przy wsparciu finansowym Miasta Przasnysz. Przybliżam tam związki z naszym regionem wielu wybitnych postaci, znanych z podręczników historii. Zapraszam do odwiedzin!
– Zajmuje się Pan również etnografią. Jaka ludność pod względem kulturowym zamieszkiwała na terenie naszego regionu?
– Obszar powiatu przasnyskiego w granicach z 1867 r., które niemal bez zmian przetrwały aż do 1954 r., był mocno zróżnicowany pod względem etnograficznym. W jego zachodniej i północnej części, przy granicy z Prusami skupiały się wioski drobnoszlacheckie, zaś wschodnie tereny powiatu – zwarte obszary gmin Baranowo, Zaręby i Jednorożec zajmowały siedziby Kurpiów z ich charakterystycznym budownictwem, folklorem i gwarą. Od północnego zachodu z terenami powiatu przasnyskiego sąsiadowały siedziby Pobożan, konserwatywnej szlachty zaściankowej osiadłej nad górnym Orzycem. Ludność powiatu przasnyskiego była w ogromnej większości wyznania rzymskokatolickiego, uchodziła za bardzo religijną. Oczywiście, jeszcze w okresie międzywojennym bardzo liczną mniejszość wyznaniową stanowili Żydzi, skupiający się głownie w miastach i w większych wioskach. Byli także ewangelicy, mieszkający głównie w Przasnyszu oraz – do 1915 r. – wyznawcy prawosławia. Ważną rolę w życiu społeczno-gospodarczym oraz oświatowo-kulturalną naszego regionu odgrywali ziemianie oraz duchowieństwo katolickie.
– Jest Pan związany z życiem literackim rejonu Przasnysza, proszę o tym opowiedzieć…
– Od dzieciństwa pisałem wiersze. Po 1992 r. zdarzało mi się publikować utwory rymowane, m. in. szopki noworoczne na łamach „Ziemi Przasnyskiej”. Kiedy w 2000 r. Krystyna Milczarek utworzyła w Przasnyszu klub literacki, postanowiłem wesprzeć jego działalność, początkowo organizacyjnie, potem również własną twórczością. Byłem już wtedy kierownikiem Muzeum Historycznego w Przasnyszu. Związałem się również z nieformalnym stowarzyszeniem artystycznym o nazwie Naczelny Organ Wesołej Komitywy Uzurpatorów Rzeczywistości, którego założycielami byli moi sąsiedzi, Zofia i Krzysztof Turowieccy oraz nieżyjący już Roman Wierzbicki. Na stronie internetowej NOWKUR zacząłem publikować moje wiersze, z których część była poświęcona Przasnyszowi. Potem były „stragany z poezją”, almanach poetycki „Na receptę” i pierwszy autorski tomik poetycki „Pisane nocą”. W krótkim czasie związałem się ze środowiskiem literackim Ciechanowa. W 2009 r. zostałem członkiem-założycielem Związku Literatów na Mazowszu, potem wszedłem do władz tego stowarzyszenia. Jestem członkiem Klubu Literackiego „Jantar”, który organizuje spotkania poetyckie w środowiskach osób niepełnosprawnych, seniorów i uczniów szkół podstawowych. Do najaktywniejszych członków klubu należy Tadeusz Łada.
– Uczestniczył Pan w pracach Teatru Trzech Pokoleń i Teatru nad Węgierką, czy teatr to również jedna z Pańskich pasji?
– Mój udział w pracach dwóch teatrów amatorskich istniejących przy Towarzystwie Przyjaciół Ziemi Przasnyskiej był przede wszystkim wyrazem wsparcia dla ich założycielek, Bożeny Parzuchowskiej i Anny Jelińskiej. Role, które odgrywałem były drugoplanowe, ale wspominam je bardzo miło, jako ciekawe doświadczenie. Kilka przedstawień teatralnych i spektakli poetyckich organizowałem z miejscowym Klubem „Gazety Polskiej”, przede wszystkim z Anną Gajdzińską i Tomaszem Osowskim.
– Jest Pan prawnukiem Wincentego Brzostowskiego, proszę przybliżyć tę postać?
– Mój pradziadek był wójtem Łaskarzewa, w czasach kiedy ta miejscowość utraciła prawa miejskie. Należał do aktywnych działaczy niepodległościowych ówczesnej guberni siedleckiej. Za organizowanie demonstracji patriotycznych w 1905 r. trafił do rosyjskiego więzienia. Utworzył w Łaskarzewie straż pożarną i Kasę Stefczyka, utrzymywał dobre kontakty z miejscową gminą żydowską. Jedną z należącą do niego kamienic wynajął na żydowski dom modlitwy. Politycznie ewoluował – początkowo związany był z Narodową Demokracją, potem z chadecją. Jego późniejsza przynależność do BBWR miała chyba tylko formalny charakter. Przeżył II wojnę światową, ale pod jej koniec został mocno pobity przez żandarmów niemieckich i nie odzyskał już pełni sił. Kiedy we wrześniu ubiegłego roku, na zaproszenie pani burmistrz Łaskarzewa przyjechałem do rodzinnego miasta mojej mamy, przekonałem się, jak bardzo do dziś jest pamiętany i szanowany.
– Od 2019 roku jest Pan członkiem Rady Dziedzictwa Regionalnego w Przasnyszu, które walczy o ratowanie zabudowań hitlerowskiego obozu zagłady KL Soldau w Działdowie. Jaki jest związek Przasnysza z Działdowem?
– W KL Soldau byli przetrzymywani w nieludzkich warunkach i ginęli mieszkańcy powiatu przasnyskiego oraz innych powiatów północnego Mazowsza. Ginęli przedstawiciele Kościoła rzymskokatolickiego, w tym biskupi płoccy Antoni Julian Nowowiejski i Leon Wetmański, ale także przasnyscy pasjoniści. Tam również zmarła z wycieńczenia błogosławiona siostra Teresa Kowalska, klaryska kapucynka z Przasnysza. To z obozu w Działdowie popędzono na miejsce kaźni do Starych Jabłonek pod Ostródą wielu więźniów z powiatu przasnyskiego. Wydarzenie to miało miejsce na moment przed zajęciem tych terenów przez wojska sowieckie. Zamordowani w Starych Jabłonkach spoczywają na kilku cmentarzach północnego Mazowsza. Zbiorowy grób jest również na cmentarzu parafialnym w Przasnyszu. Nawiasem mówiąc zdumiewające, że internetową petycję Rady Dziedzictwa Regionalnego w sprawie ratowania obiektów KL Soldau poparło tak niewielu mieszkańców naszego miasta.
– Dziękuję z rozmowę
-Dziękuję również i pozdrawiam
Rozmawiał: WSZ