Z Aleksandrą From, laureatką stypendium za wybitne osiągnięcia dla najbardziej uzdolnionych studentów pochodzących z terenu powiatu przasnyskiego przyznawanego przez Starostwo Powiatowe w Przasnyszu rozmawiamy o muzyce i „tajemniczym” instrumencie muzycznym – oboju. Nasza rozmówczyni mówi też o swoich planach i marzeniach.
– Na początku oczywiście gratulacje za otrzymane stypendium. Na co zostanie ono przeznaczone?
– Dziękuję bardzo! Stypendium zamierzam przeznaczyć na zakup maszyn oraz akcesoriów do robienia stroków obojowych, ponieważ na moim instrumencie, równie ważnym aspektem jak ćwiczenie, jest robienie stroików. Nie istnieje niestety, żadna firma, która zajmowałaby się masową produkcją drewnianych stroików obojowych. Są oczywiście, prywatne osoby, które sprzedają zrobione przez siebie stroiki. Zazwyczaj jednak z ich usług korzystają ci, którzy jeszcze uczą się w szkole muzycznej. Ci oboiści, którzy grą zajmują się profesjonalnie, sięgają po tę opcję sporadycznie, w trudnych sytuacjach – na przykład kiedy mają jakiś ważny koncert, a żadnego dobrego stroika w pudełku. Trudności ze znalezieniem tego co nazywam „dobrym stroikiem”, wiążą się ze specyfiką samego materiału, z jakiego jest on wykonany – z trzciną. To właśnie ona i jej wrażliwość, zarówno na mechaniczne uszkodzenia, jak i warunki atmosferyczne, sprawia, że każdy stroik jest inny. Nie ma dwóch takich samych stroików, tak samo jak nie ma dwóch takich samych osób. Każdy ma inne upodobania i każdemu będzie pasował inaczej zrobiony stroik. Wszystko to sprowadza się do tego, że zazwyczaj najlepszy jest ten stroik, który sami sobie zrobimy.
– Grasz na oboju, czy możesz przybliżyć czytelnikom Kuriera ten instrument?
– Obój to instrument dęty drewniany podwójnostroikowy. Podwójnostroikowy, dlatego że jego stroik składa się nie z jednej, jak w saksofonie, czy klarnecie, ale dwóch, bardzo cienkich i wąskich drewnianych płytek, które tak jak już wspomniałam, wykonane są z trzciny z gatunku arundo donax. Tyle z teorii. W większości sytuacji, kiedy mówię, że gram na oboju, słyszę „co to jest?”. Faktycznie, jest to mało znany instrument, ale bardzo piękny i myślę, że każdy zna jego dźwięk, tylko nie umie do niego przypisać nazwy instrumentu. Barwa dźwięku obojowego uważne ucho, z łatwością wychwyci w wielu ścieżkach dźwiękowych znanych filmów, takich jak „Misja”, czy „Pan Tadeusz”
– Dlaczego właśnie obój?
– Ponieważ nie dostałam się do szkoły muzycznej na instrument, na który chciałam. W zamian zaproponowano mi podjęcie nauki na oboju lub fagocie. Wybrałam ten pierwszy, bo wydał mi się trudniejszy i tak zostało.
– Twoje dotychczasowe sukcesy to…?
– Nagrody na licznych konkursach krajowych oraz międzynarodowych np. II nagroda w XXXIX konkursie Młodego Muzyka w Szczecinku czy II miejsce na II Ogólnopolskim Konkursie Obojowym im. Bohdana Łukaszewicza w Białymstoku. Jako stypendystka współpracowałam z takimi zespołami jak Młoda Polska Filharmonia czy Polska Orkiestra Młodzieżowa LYO, a aktualnie jestem uczestniczką Akademii Orkiestrowej Sinfonii Varsovia. Współpraca z wcześniej wymienionym orkiestrom oraz innymi zespołom (między innymi z Reprezentacyjnym Zespółem Artystycznym Wojska Polskiego, Filharmonią Olsztyńską, czy Płocką Orkiestrą Symfoniczną), umożliwiła mi grę na scenach największych sal koncertowych w Polsce. Grywałam w Filharmonii Narodowej, Teatrze Wielkim Opery Narodowej czy w Europejskim Centrum Muzyki w Lusławicach.
– Od jak dawna interesujesz się muzyką? Jak przebiegała Twoja dotychczasowa kariera muzyczna?
– Od zawsze. Odkąd pamiętam interesowała mnie muzyka i wszystkie zajęcia z nią związane. Moja siostra uczęszczała na lekcję keyboadu i śpiewała w scholii parafialnej, a ja, jako młodsza siostra, chciałam ją, rzecz jasna, naśladować. Więc rodzice zapisali również mnie na zajęcia muzyczne. Na początku były to lekcje skrzypiec w Miejskim Domu Kultury, ale moja przygoda z nimi związana zakończyła się, wraz z przejściem na emeryturę Ś.P Pana Tadeusza Waśniewskiego. Później lekcje keyboardu i pianina u Pana Zbyszka Olszaka, a następnie gra w Orkiestrze Dętej OSP Bogate. Coraz intensywniej angażowałam się w świat muzyczny. Wydawał mi się on coraz bardziej interesujący i pociągający. Wreszcie, dzięki wsparciu rodziców, zdałam egzaminy do drugiego stopnia Szkoły Muzycznej I i II st. w Ostrołęce, a następnie na Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina w Warszawie, do klasy dra hab. Arkadiusza Krupy.
– Jakie są Twoje plany po ukończeniu Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie?
– Życie muzyka nauczyło mnie tego, że nie powinno się przywiązywać do planów. Czasami mój dzienny grafik potrafi zmienić się piętnaście razy, bez mojego wpływu. Kiedyś było to bardzo frustrujące, a teraz jest czymś normalnym. Dlatego nie mam żadnych sprecyzowanych planów na przyszłość, a jedynie marzenia, które mam nadzieje, uda mi się kiedyś spełnić.
– Jak na Twoje występy wpłynęła pandemia koronawirusa?
– Przede wszystkim zmniejszyła się ich ilość. Przez pierwsze pół roku pandemii nie odbywały się żadne koncerty, a życie muzyczne przeniosło się w stu procentach do Internetu. Później, wraz z początkiem zeszłego roku akademickiego, wszystko powoli zaczęło wracać do normy. Co prawda koncerty w większości były jedynie rejestrowane lub nagrywane bez udziału publiczności i było ich bardzo mało, ale była to jakaś namiastka powrotu na scenę. Teraz, na szczęście, dzięki szczepieniom oraz odpowiednim restrykcjom sanitarnym, całe środowisko wróciło do koncertów przed widownią, a dzięki żywej publiczności zwiększa się również ich ilość, co napawa nadzieją.
– Twoimi popisowym utworem jaki wykonujesz na oboju jest…?
– To jest ten moment, w którym muzyk klasyczny nie ma pojęcia co powiedzieć, chyba że jest skrzypkiem albo pianistą. Zaryzykuję jednak rzucenie nazwiskiem pana Gillesa Silvestriniego oraz jego zbioru sześciu, bardzo popisowych etiud. Inspiracją do powstania każdej z nich były obrazy francuskich malarzy m.in. Moneta i Pissaro, co sprawia że te krótkie utwory nie dość, że bardzo efektowne, to przeładowane są ekspresją i malowniczością, a ja uwielbiam takie połączenia.
– Czy masz swojego muzycznego idola?
– Nie. Oczywiście znam wiele autorytetów ze świata muzyki, wybitnych wirtuozów takich jak Albrecht Meyer czy Francaix Leluix, ale nie umiem wskazać tego jedynego. Staram się czerpać inspirację od każdego z nich po trochu.
– Twoje hobby to…
– Muzyka.
– Jak spędzasz wolny czas?
– Może zabrzmi to nie najlepiej, ale pośród zajęć, ćwiczeń i obowiązków studenckich niewiele pozostaje mi czasu wolnego. Te odosobnione chwile staram się spędzać aktywnie: z książką, oglądając dobry film albo spotykając się ze znajomymi.
– Marzenie noworoczne Aleksandry From to…
– Niestety, nie praktykuję wyznaczania sobie noworocznych marzeń. Działam raczej zadaniowo i na bieżąco. Nie potrzebuję specjalnych cezur czasowych dla wyznaczania sobie celów. Nie przywiązuję też dużej wagi, do umownej granicy jaką jest Nowy Rok. Toteż bardzo trudno jest mi na to pytanie odpowiedzieć. Niemniej jednak wszystkim, którzy takie noworoczne marzenia i cele sobie wyrysowali, gdzieś w prywatnych czy karierowych kalendarzach i notesach, życzę wytrwałości w dążeniu do nich i radości z ich osiągania. W drodze do tych marzeń, ale również na cały Nowy Rok, wszystkim czytelnikom Kuriera życzę szczęścia i wytrwałości.
Dziękuję za rozmowę
– Dziękuję również
Rozmawiał: WS
Fot. Serwis Sinfonii Varsovii
Zapisz się na darmową prenumeratę Kuriera Przasnyskiego!