Żyje w poczuciu niesprawiedliwości


– „…myślałem, że geodeta to świętość… ” – tak swoją historię o ustalenie granicy między posesjami rozpoczyna mieszkaniec Płoniawy Bramura. Wszystko zaczęło się w chwili, kiedy sąsiad naszego rozmówcy wybudował sobie garaż, który jest „…za blisko granicy”. Wówczas zaczęła się batalia o wyznaczenie prawidłowej granicy.
Według naszego rozmówcy, mimo iż przegrał kilka spraw sądowych o ustalenie granicy, prawda leży po jego stronie, a on sam nie może pogodzić się z niesprawiedliwością.
– Mój sąsiad wybudował sobie garaż na granicy naszych posesji, więc zgłosiłem do urzędu gminy, fakt, że budowa budynku znajduje się za blisko granicy. Tym samym prace zostały wstrzymane – mówi mieszkaniec gminy Płoniawy Bramura.
Sąsiad, który budował sobie garaż postanowił prywatnie wezwać geodetę, który dokonał pomiarów i wyznaczył granicę.
– Ja protokół podpisałem, bo myślałem, że geodeta to świętość. Jednak – zaznacza. – Po jakimś czasie wykonywane były geodezyjne pomiary całego powiatu i wówczas wskazano inne miejsce granicy. Chodzi o 1,30 m na odcinku 600 metrów na moją niekorzyść – dodaje.
Po tym fakcie, nasz rozmówca postanowił zadzwonić do pierwszego geodety, w celu wyjaśnienia sprawy. Niestety telefoniczna rozmowa nie przyniosła skutku.
– Geodeta stwierdził, że „może jedynie popuścić [granice – przyp. red] o 35 centymetrów” – mówi pan Kazimierz.
Po rozmowie mężczyzna postanowił wbić kołki miejscu, w którym wyznaczył je geodeta, który wykonał pomiar na zalecenie władz powiatu.
– Sytuacja taka trwała dwa lata. Po tym czasie sąsiad, mimo, że obok ma swoje pole, założył mi sprawę o służebność, która zakończyła się jego wygrana. Ja wówczas założyłem sprawę o ustalenie granicy. Niestety też ją przegrałem. W sprawie była wyznaczona biegła z Ciechanowa, która wyznaczyła trzy warianty, z tym, że wybrała najkorzystniejszy dla sąsiada. Tak było napisane w opinii sądowej – opowiada pan Kazimierz.
Tę sprawę, jak i apelację nasz rozmówca przegrał.
– Jeśli przegrałem wszystkie sprawy sądowe, mogłem już tylko wystąpić do Urzędu Gminy o rozgraniczenie – mówi mężczyzna. – Tu była następna moja batalia. Przegrałem również rozgraniczenie. W tym przypadku biegły – geodeta wyznaczył pięć różnych wariantów granicy. Sędzia wybrał wariant najbardziej korzystny dla mojego sąsiada. Po tej przegranej złożyłem również apelację, którą też przegrałem – opowiada dalej mieszkaniec gminy Płoniawy Bramura. – Chcę pokazać, jak działają sądy.
[…] Płot, który wybudowałem, drzewa, które posadził mój teść znajdują się na działce sąsiada. Wyłożyłem tyle pieniędzy, a sprawa utknęła w martwym punkcie. Nie chodzi mi o straty w ziemi, ale o prawdę i fakt. Jak to możliwe, że tyle lat wojny o „granicę”, ja ciągłe przegrywam sprawy, mimo, że wynajmowałem bardzo dobrych geodetów, dziwię się, że sąd daje im wiary, a ja przegrywam sprawy, mimo, że prawda jest po mojej stronie – dodaje pan Kazimierz.
IP, WS
Fot. Ilustracyjne